Autor Wiadomość
Petefijalkowski
PostWysłany: Śro 21:23, 03 Paź 2007    Temat postu:

Najbardziej zmrożony śnieg był (pewnie dlatego że rano) na Rohatce obojga stron, oraz przy schodzeniu z Rysów(wiadomo). Zejście z Lodowej twardy, ale śnieg, podejście na Lodową breja. Plus wiadomo - Czerwona Ławka coś takiego jak Ty opowiadasz z Zawratu...

Poza tym - jakieś resztki przy łańcuchach pod Chatą pod Rysmi, a tak to jesień.

Też fajną trasę zrobiłeś - gratuluję!

Pozdrawiam!

Piotrek
wojtek kołodziejczak
PostWysłany: Śro 21:00, 03 Paź 2007    Temat postu:

Podoba mi śię niezła traska ,fajne foty, śnieg był bardzo zmrożony?Byłem tydzień temu dol. kościeliska czerwone wierchy świnica i zejście zawratem schodziliśmy żlebem zawratowym bo łańcuchy były zasypane dobrze że wziołem raki w żlebie było troche śniegu ale też dużo kamieni wystawało tak że zgrzypiało pod nogami .
Petefijalkowski
PostWysłany: Śro 19:21, 03 Paź 2007    Temat postu: Tatry wrześniowe czyli butotury i rakotury :))))

Witajcie, przypadło że miałem do wykorzystania dzień wolny i w tym roku w Tatrach jeszcze nie zawitałem, więc po krótkim namyślę wyjechaliśmy z koleżanką Agatą na 3 dni.
Pogoda nas dosłownie rozpieszczała, więc i trasę udało się zrobić taką, jaką zaplanowaliśmy.
Zapraszam.

Godzinne spóźnienie pociągu akurat pozwoliło nam być jednymi z pierwszych, którzy delektowali się żurkiem i kawą parzoną w barze FIS o 8:05. Potem bus na Łysą Polanę, wymiana, szybkie złapanie stopa, odprawa, pieczątka na życzenie Laughing i po 10 minutach startujemy z Jaworzyny Spiskiej(czy Tatrzańskiej?) na szlak zielony - mój pierwszy raz w słowackich Tatrach i zdziwienie że nie muszę płacić za wstęp do TANAP-u.

Po przyjemnym marszu doliną (niestety na samym początku roboty drogowo-szlakowe ciężkim sprzętem, zakaz wjazdu rowerem i wózkiem dziecięcym) spoglądamy na piękną Czarną Jaworową Dolinę:



idziemy dalej, pomalutku nabierając wysokości i podziwiając przy odwracaniu się Tatry Bielskie. Około 13 robimy sobie obiad na Jaworowej Polanie:



i dajemy do góry. Podziwiamy Jaworowe Wieże, piękne prześwity słońca przez nie i ostatnie 200m w ramach przypomnienia sobie jak to jest, nakładamy raki, choć śnieg jest ze względu na wystawę mocno rozbrejowany. W końcu - Lodowa Przełęcz na której spotykamy 4 Węgrów schodzących z Lodowego(zawrócili się 100m przed szczytem, nie mieli raków....), krótki odpoczynek, widoki na Łomnicę,

Jaworowy Szczyt i Jaworowe Wieże:



a zwłaszcza Pośrednią Grań i Żółty Szczyt



Zejście śnieżne, ale do wytrzymania, bez oblodzeń. Na dole spotykamy o godzinie 17 czy 17.30 czwórkę(2 w kasku), którzy się pytają czy dadzą radę na Lodowy.....

My podchodzimy ostrożnie na Czerwoną Ławkę, częściowo łańcuchy już poprzysypywane, a nie widzi nam się popylać żlebem, więc z dużymi plecorami nie jest nam za wygodnie, w paru miejscach pomagam Agacie z plecakiem i jesteśmy. Zejście już spokojne, ale jest dość późno i jesteśmy zmęczeni podróżą i trasą, więc zdarzają nam się zwidy : rotfl :

To na tym zdjęciu wzięliśmy za kozicę. Bez komentarza. Gdy podeszliśmy bliżej, okazało się że to gra mchów i światła.



Do Zbójnickiej docieramy mocno po zmroku, ok 20:20, jesteśmy chyba ostatnimi gośćmi tego dnia, miejsce na podłodze w kuchni kosztuje nas 390 koron, w dodatku nie załapujemy się na śniadanie, gdyż następnego dnia wychodzimy ok 6:15(a posiłek jest od 7), na nic zdały się próby przekonania, że możemy dostać coś ze śniadania na kolację Smile

Poranek piękny, przed nami cudowne podejście na Rohatkę w żlebie, śnieg jak to rano, mocno poprzemrażany, ale lodu na szczęście nie ma.



Potem jeszcze trawers i podejście na Polski Grzebień i witamy ponownie ciepłą końcówkę lata - pojawia się stonka na szlaku (wszak z Domu Śląskiego bliziutko). Po posiłku przy Wielickim Stawie ruszamy magistralą az na Przełęcz pod Osterwą. Dało nam się we znaki to przejście, pomimo że delikatne i tak dalej, to kawałek do przejścia jest. Po drodze mijamy mnóstwo rodzin z dziećmi, a także starsze małżeństwo z jamnikiem Smile Na pytanie czy mu opuszki od kamieni się nie rysują, słyszymy odpowiedź " to je turisticki pies ". I wszystko jasne Laughing



Podziwiamy wspaniałe widoki z Przełęczy pod Osterwą, obserwujemy akcję śmigła przy Popradzkim Plesie i po nudnym zejściu jemy kuskusa z kiślem na dole. W ramach atrakcji kupujemy sobie w nagrodę colę z kija, pysznie nam smakuje. Jest 16:10, a przed nami jeszcze duże podejście, więc nie ma co tracić czasu.

Przy wejściu na szlak mijamy mnóstwo, mnóstwo ludzi schodzących właśnie z góry, niektórzy troszkę dziwnie na nas patrzą że dopiero się pakujemy do Chaty pod Rysmi, ale co tam. Wiemy że mamy mnóstwo czasu, zanim zapadnie zmrok. Wyżęj staje się juz troszkę chłodno i ubieramy się, Do schroniska docieramy coś ok 19:20, a więc sukces - tym razem po widnemu:) W środku - jestem bardzo, bardzo pozytywnie zaskoczony atmosferą takiego spokoju, normalności. Dostajemy nasze miejsca do spania - szerokie, wygodne - tego nam było trzeba! Kupujemy sobie po soczku, ja rzucam się jeszcze na Kwaśnicę, potem rozmawiamy długo z Michałem z Wawy, ustalamy że następnego dnia razem schodzimy na stronę polską, będzie raźniej.

Noc spokojna, księżycowa(ci co spali pod oknem mieli mały problem - za jasno Laughing ).

Rano wielkie śniadanie - moje pierwsze śniadanie w słowackich schroniskach, jestem zaskoczony ilością i smakowitością tego co dostaliśmy od Chatara i ekipy. Najadam się do syta, popijam niesamowitą herbatą i ruszamy późno, bo coś koło 8 na szlak. Ale - wiemy że mamy czas.

Po ok godzinie lądujemy na szczycie, gdzie wraz z paroma osobami nazywamy poszczególne szczyty przysłuchując się bardziej doświadczonym(dziękujemy!). Widoki zapierają dech w piersiach... Pilsko i Babią, Pasmo Policy, Gorce też Wink



Przy zejściu zaczynają się chwilami schody. Początkowy odcinek spokojnie pokonujemy, wiedząc że mamy dużo czasu i lepiej dwa razy zastanowić się jak postawić raka, ale potem robimy już po "zakręcie" błąd, wydawało nam się że pójście wzdłuż szlaku, przy poprzysypywanych łańcucach będzie trudniejszy i bardziej niebezpieczny niż kuszący, wydający nam się "w miarę lekko nachylony" biegnący obok żleb. Pakujemy się w niego jak idioci, żeby jeszcze szybciej się z niego wycofać.... Może przy podchodzeniu bez plecaka i z czekanem to tak, przyjemnie (były widoczne ślady), ale schodzenie to inna para kaloszy....

Troszkę stresu, powrót przez oblodzenia na szlak i spokojne schodzenie w dół, przy buli juz jesteśmy uśmiechnięci i w miarę wyluzowani, choć kamole poniżej jeszcze mocno oblodzone.


od lewej: Piotrek, Michał, Agata.

Po drodze mnęliśmy jeszcze parę osób bez raków pakujących się tego dnia na Rysy i pytających o nasze zdanie... Pomimo wyraźnego odradzania, ludzie pakują się do góry. Jeden dostaje ode mnie mapę i jako jedyny daje się przekonać, że lepiej żeby schodził na stronę słowacką. O ile wejście po śladach bez raków tego dnia jeszcze dałoby jakoś radę, to zejście mogłoby się skończyć po prostu jakimś nieszczęściem.


Dalej już spokojne zejście do Czarnego Stawu(znów się pojawia stonka Smile ) i finał nagrodzony pięknym widokiem nad Morskim Okiem:



Potem już tylko albo aż asfaltowanie(tradycyjnie, najbardziej nasze stopy dostały na tym odcinku), szybki bus do Zakopca i Szwagropolem do Krakowa. W Poznaniu jesteśmy o 5:55, prysznic i do pracy. Piękna sprawa - piękna pogoda, wyjazd udał się jak najbardziej i wiemy już, że zima nadchodzi, oby jak najszybciej Smile

Dziękuję za uwagę, mam nadzieję że się choć troszkę podobało, jezeli macie jakieś uwagi, chętnie przyjmę na klatę : rotfl :

Piotrek

Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin